FELIETON: A mnie jest szkoda lata…

28 Sep

Wakacje przeszły do historii. Ani się obejrzałam, a już nadszedł wrzesień. Najwyższy czas wrócić do „normalnego” życia. Do wstawania wczesnym rankiem, długich godzin spędzanych w pociągu, do nauki, sprawdzianów, kolegów i popołudniowego zmęczenia.

Kiedy w czerwcu wychodziłam ze szkoły ze świadectwem w ręku, perspektywa ponad dwóch (!) wolnych miesięcy napawała mnie wielką radością. Spodziewałam się, że odcinając się od szarej szkolnej rzeczywistości, tak odpocznę, iż zdążę za nią zatęsknić. I o ile udało mi się wypełnić pierwszy punkt planu, o tyle drugi wcale się nie urzeczywistnił.

Wbrew pozorom, bardzo szybko udało mi się przyzwyczaić do braku szkoły. Wakacyjny tryb życia wszedł mi w krew tak mocno, że już po kilku dniach straciłam orientację w czasie. Nie obchodziło mnie, jaki jest dzień tygodnia ani o której godzinie wstanę z łóżka.

Niestety, łatwiej jest wypaść z rytmu regularnej pracy, niż do niej powrócić. Drugiego września kolejni nauczyciele witali nas słowami: „Widzę, że wypoczęliście w wakacje, więc jesteście gotowi do dalszej pracy”. A ja, zamiast się z nimi zgodzić, wpatrywałam się w nich tępym wzrokiem, wysilając resztki silnej woli, żeby nie zapytać: „A co ma piernik do wiatraka?” Co z tego, że nie czuję się zmęczona, jeśli zamiast tego ogarnęło mnie wyjątkowe rozleniwienie?

Prawdopodobnie jednak już niedługo uda mi się je przezwyciężyć. Nie będę zresztą miała innego wyjścia. Tak się przyzwyczaję do nowego trybu życia, że wakacje staną się tylko wspomnieniem jak ze snu.

I tylko lata żal.

  • Iwona Przybysz

 

Comments are closed.